Wydanie: PRESS 07-08/2018
Mów cicho, by cię słyszano
Z Jerzym Iwaszkiewiczem rozmawia Andrzej Skworz.
Pamięta Pan, jak sam pisał? W „Sportowcu” z roku 1977 znalazłem: „W Piotrkowie na początku maja spaliło się dwóch pilotów – kobieta i mężczyzna. Spadli Zlinem między zagrody. Zapaliła się benzyna w zbiorniku odpływowym. Mężczyzna wypadł z samolotu przy upadku. Kobietę wyciągnęli ludzie. Mężczyzna w palącym się ubraniu biegał z krzykiem wokół samolotu i nikt nie wiedział, jak mu pomóc”. Przecież dziś nawet „Fakt” tak drastycznie nie opisuje wypadków.
Napisałem, jak napisałem, tylko z jednego powodu – bo to była prawda. Latanie zawsze traktowałem śmiertelnie poważnie. W powietrzu nie ma udawania, nie ma picu. Wiem, bo latałem z Witkiem Świadkiem, mistrzem świata, który po to się urodził, by być pilotem.
I zginął także w samolocie.
Robił mapy w Abu Zabi i dostał dziadowskiego pipera. Napisał do mnie: „Iwaszko, ja tym długo nie polatam”. I rzeczywiście, samolot nie wyciągnął ponad linie elektryczne. Po tym zdarzeniu przez dwa lata nie pojechałem na lotnisko.
Jednak jego śmierci już Pan tak nie opisał.
Jeśli coś się przeżywa naprawdę i do głębi, to się o tym nie mówi i nie pisze. Prawdziwe rzeczy dzieją się w ciszy.
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter